poniedziałek, 9 września 2013

Chevy Titan 90 - 1:25 AMT

Kilka słów o modelu: jego dość wysoka cena nie idzie niestety z jakością. Ja właściwie zakupiłem ten model ze względu na jego "trudnodostępność", jak tylko się pojawił na allegro postanowiłem go mieć.




Elementy, jak to u AMT - baaardzo toporne, właściwie wszystkie do obróbki, choć ciekawostką jest, że w pudełku mamy wypraski ze "starszego" i zupełnie "nowego" plastiku. Taki powiedzmy etap przejściowy... Natomiast warte docenienia jest to, że pod kabiną i wewnątrz podłużnic ramy nie mamy gołego plastiku tylko wyprofilowane elementy kabli itp.(+).

Model planowałem wykonać jako mocno wyeksplatowany, dlatego w pierwszej kolejności pozbyłem się wszystkich chromów. Wtedy to zapewne zgubiłem firmowy znaczek Chevroleta i przednią lampę(!).
Wszystkie elementy (w kolorze białym) wymagały dodatkowej obróbki. Dość dziwne rozwiązanie jeśli chodzi o montaż kół napędowych (osadzone na prętach). Spasowalność części nawet dobra, ale niestety bardzo słabo czytelna instrukcja powoduje, że model zaliczam raczej do wymagających (nie mylić z pojęciem "trudnych":)).

W zestawie dostajemy kalki do dwóch wersji malowania kabiny: na jasny kolor kalki ciemne i odwrotnie, na ciemną kabinę kalki białe oraz wersję z dwoma kominami lub z jednym (w tym drugim przypadku montujemy inne zbiorniki paliwa i mamy inne opcje zamontowania pewnych części). Jako bonus dostajemy do sklejenia kartonowe pudełko w miniaturze.




Model malowany pędzelkiem przy użyciu farb Humbrol: 33, 65, 100, 153, 191, 250 oraz farbek Pactra Clear gł. na klosze lamp. Wnętrze kabiny to mieszanka kolorów 61, 64 i 77. Żeby uzyskać dobry efekt wszystko malowałem po trzy razy.

Najtrudniejsza czynność do pomalowania to oczywiście zegary. Dla mniej cierpliwych producent przewidział opcję nałożenia kalki. A co do kalek, są one świetnej jakości i podnoszą zdecydowanie wartość zestawu.

Utwardzenie sidoluxem, kalki naniesione przy użyciu zmiękczaczy Set i Sol Model Master. Ślady eksploatacji wykonałem farbkami plakatowymi Astra. Całość zabezpieczona lakierem bezbarwnym Revella nr 2, natomiast cieniowanie i obicia to suchy pędzel.

Więcej fotek na: Chevy Titan 90



 








wtorek, 3 września 2013

Chevrolet 15-cwt - 1:35 Italeri

Jedyny mój produkt tegorocznych wakacji: 15-cetnarowa ciężarówka Chevrolet z Italeri.

 


Nie ukrywam, że głównym powodem zakupu tego modelu była jego cena, ale teraz, gdy modelik powędrował na półkę mogę z całą świadomością polecić ten model. Spasowalność elementów bardzo dobra, kilka opcji kalkomanii w pudełku, plandeka w przypadku wersji kanadyjskiej, no i właściwie dodatkowy model w postaci armaty przeciwlotniczej Breda 20/65...

Ja zdecydowałem się na wersję brytyjską, ale wykonanie to raczej moje własne "widzimisię". Malowanie pędzelkiem farbką Humbrol 250 plus śladowe ilości 33 oraz 26. Ślady użytkowania naniesione za pomocą plakatówek Astra plus suchy pędzel. Całość utwardzona lakierem bezbarwnym Revella nr 2.

Więcej fotek na: Chevrolet 15-cwt




 






wtorek, 11 czerwca 2013

M4 Sherman - 1:35 Italeri

Dość nieoczekiwana i szybka produkcja kolejnego modeliku, który powstał ze złomu modelarskiego. Był on ot tak sobie niechlujnie sklejony, nie pomalowany, upaćkany klejem, więc postanowiłem tchnąć w niego nowe życie... 






Po kąpieli w krecie i złożeniu na nowo model nabrał rumieńców. Ta cała masa dodatków, to mój świadomy pomysł. Model raczej mało wiarygodny, kalki to zupełnie inny okres, niemieckie beczki itp., ale czas przy nim spędzony - super!

Malowanie oczywiście pędzelkiem, głównie Humbrole 55, 33 i 26. Utwardzenie lakierem bezbarwnym Revella Nr 2. Brudzenie farbkami plakatowymi Astra oraz suchy pędzel. Figurka z żywicy, dokupiona oddzielnie.

Więcej fotek tutaj: M4 Sherman














czwartek, 6 czerwca 2013

Eurocopter EC-135 - 1:72 Revell

Do wykonania tego modelu przystąpiłem w lutym 2013.




O rozmiarze większym niż 1:72 nie było mowy, tak więc zakupiłem Revellowskie wydanie tego modelu, wprawdzie w barwach Policji niemieckiej lub austriackiej do wyboru, z zamiarem wykonania go w wersji cywilnej. Niska cena to chyba największy atut zestawu. Wypraski niestety nie precyzyjnie odwzorowane, no i szybki - nie najlepszej jakości, zwłaszcza ta przednia, wyraźnie wybrakowana. Tak małe gabaryty poszczególnych części są bardzo trudne w obróbce, ale mają oczywiście jedną wspólną zaletę: mianowicie kilka pociągnięć pędzelkiem i mamy wszystko pomalowane (czuje się co najmniej jakbym odkrył Amerykę(!)).

Kolorystyka:  czarny 33, silver chrom 191 i niebieski 25 z Humbrola. Kokpit spasowany wzorcowo, szybki boczne również - wszystkie wklejone przy użyciu lakieru Revella Nr1.




Przy malowaniu świadomie odpuściłem detale. Oczywiście dobór kolorystyki wnętrza był jak najbardziej przypadkowy. Fotele oliwkowy 155H, pasy obu pilotów na brąz, podłoga jasno szary 64H, drążki sterownicze i okolice zegarów na czarno. 

W zestawie mamy dodatkową opcję naklejanych pasów dla pilotów, jak i na wszystkie pozostałe fotele. Kalki są dobrej jakości, jednak niektóre są niezbyt precyzyjnie spasowane. Takich przypadków mamy co najmniej sześć i głównie dotyczy to szybek bocznych. Poza tym odnosi się wrażenie, że producent tego modelu zrobił wszystko, aby utrudnić znalezienie właściwych kalek. Mamy kalkę nr 5, a obok nie wiadomo czemu nr 72 itd...

Wirnik spokojnie można wykonać tak, aby się obracał. Największy "babol" zestawu, to przednia szybka. Element ten owszem - ładnie spasowany w dolnej części, natomiast w górnej mamy jego brak na odcinku jakieś 1,5 mm. Łatwo sobie wyobrazić jaka by to była szpara gdybyśmy mieli do czynienia z modelem rzeczywistym. Na szczęście Revell przewidział chyba tego typu niedoróbki i wymyślił taki super specyfik Nr1, którym łata się takie dziury bez problemu(!).




Wszelkie linie podziału, zakamarki tudzież inne dziury dziureczki zalałem miksturą własnego pomysłu, czyli mieszanką wody i farbek plakatowych jedynej dostępnej u nas na wsi firmy Astra. Na koniec przecierka szmatką i co najmniej dwie warstwy matowego clearu Revella Nr2 plus delikatne otarcia suchym pędzlem.

Więcej fotek tutaj: EC-135










czwartek, 23 maja 2013

Scania 164L - 1:24 Italeri

W listopadzie 2012 roku za symboliczną złotówkę wszedłem w posiadanie sklejonego modelu Scanii, więc pomyślałem czemu by jej nie odrestaurować(!). Model był sklejony "na odwal się", upaćkany klejem dosłownie wszędzie... Brak kilku części, no i kalek. Wylano na niego chyba hektolitry kleju, na rozklejenie go zużyłem prawie dwie butelki kreta.




Na malowanie kabiny postanowiłem wykorzystać jedyną farbkę jaką miałem, czyli khaki 26 z palety Humbrola. Farbka bardzo ładnie pokryła czarny plastik, wystarczyły spokojnie 3 warstwy. Podwozie 33H, koła 191H, silnik 117H, a kokpit właściwie w jednym kolorze Humbrol 77 plus niewielkie dodatki czarnego 33.




Jednak pierwsze dni prac, to głównie skrobanie nadmiaru kleju i szlifowanie plastiku centymetr po centymetrze.

Rama otrzymała dwie warstwy clear mat nr 2 Revella plus delikatny suchy pędzel gł. 35 i 37 Revella. Koła i silnik sidoluks, brudzenie farbkami wodnymi Astra, clear mat i przecierka jw. Opony przetarłem szmatką, w którą zwykle wycieram pędzle i przypudrowałem je troszkę Nesquickiem(!).

Montaż kabiny bez problemów, wszystko ładnie do siebie spasowało. Kalki wykorzystałem z innego zestawu, były dobrej jakości, ale udało mi się je całkowicie zmatowić dopiero po czwartej warstwie lakieru.




Ponieważ kilku części ten model nie posiadał, musiałem dosztukować niedobory i tak: kierownica od Volvo, uchwyty do owiewek od Iveco, tylne lampy DAFowskie, nalepka 580 z jakiegoś T-55, tylne chlapacze z husteczki higienicznej(!).

W ogóle to im dłużej czasu spędzałem przy tym modelu, tym mniej mi się on podobał, ale cóż trzeba było brnąć dalej i zakańczać temat. 

Zamontowanie kabiny na siłownikach - jak się okazało, nie było takie proste. Żeby wypoziomować kabinę wydłużyłem siłowniki o jakieś 1,5 mm i przesunąłem intercooler bardziej do środka. Słowem: model wymęczony i to nawet bardzo... 

Więcej fotek tutaj: Scania 164L



 


 






piątek, 17 maja 2013

White Road Boss - 1:25 AMT



Model wykonany w kolorze Silver Chrom 191 Humbrola, natomiast podwozie czarny mat 33H. Wersja bez sleepera. Spasowalność elementów bardzo dobra, choć wszystkie elementy mają bardzo dużo nadlewek więc praktycznie każdy trzeba obrabiać... 




Kokpit wykonany skromniutko, w dwóch kolorach 86H i 33H plus suchy pędzel.

Szyba do tej wersji kabiny jest w jednym odlewie, bardzo łatwa w montażu. Również kalki są niesamowicie dobrej jakości, mamy w pudełku dwie wersje - czerwone i czarne paski.

Chromów się pozbyłem, model ma być "styrany", więc nie chciałem, by cokolwiek się w nim świeciło.

Silnik piaskowy 63H dosyć mocno przybrudzony, zresztą jak cały model, plakatówkami Aster. Duże problemy w osadzeniu kabiny na ramie. Instrukcja ma kilka niejasności. Niektóre elementy są pokazane, że należy je przykleić po prostu "gdzieś tam"(!). Tylne zawieszenie na metalowych prętach...




Najtrudniejsza rzecz do wykonania to ustabilizowanie przedniej maski, aby ta dokładnie nachodziła na kabinę. Można się nieźle napocić...

Model nawet ciekawy, wyposażony dodatkowo w sleeper, niestety trochę drogi, a właściwie bardzo drogi i to jest jego najpoważniejszy minus(!).

Relacja warsztatowa: White Road Boss

Więcej fotek tutaj: White Road Boss



 


 





czwartek, 16 maja 2013

Kenworth K-123 - 1:25 AMT

AMT daje nam świetny model, w mojej ocenie Kenio 123 z niskim dachem prezentuje się o wiele lepiej niż K-100 Aerodyne. Wszystkie wypraski w pudełku są koloru białego, dużo chromowanych części i niestety dużo nadlewek...




Ja się chromów pozbyłem przy użyciu kreta (1 butelka kreta w granulkach plus 5 litrów ciepłej wody). Po pierwsze są one kiepskiej jakości, o wiele gorsze niż w Italeri, po drugie, jak widać - model chciałem naprawdę mocno pobrudzić. Malowanie Humbrolami  gł. 63 i 96, dodatki 33, 11, 98. Brudzenie "na mokro" plakatówkami Aster, całość zabezpieczona matowym lakierem bezbarwnym nr 2 Revella. Przecierka suchymi pędzlami plus szmatka.

Instrukcja raczej dla zaawansowanych modelarzy, mało czytelna i skromna jeśli chodzi o ilość rysunków.




Spasowalność części bardzo dobra, poza małymi kłopotami z wsadzeniem kokpitu do środka. Fatalne też rozwiązanie montażu przedniej osi, która jak wiemy na dodatek nie jest skrętna. To powiedzmy takie małe minusiki.

Tylne osie, żeby nie było zaskoczenia osadza się na metalowych prętach, rozwiązanie też takie jakieś nijakie...

W pudełku dodatkowo mamy bonus: kartonowe małe opakowanie, które też jest do sklejenia i dużą naklejkę KW(!)

Model jakbym miał ocenić w skali od 1 do 10 to dałbym zdecydowanie 8 pkt. Jego cena jest niestety zbyt wysoka, jak na jakość którą dostajemy w pudełku. No, ale powiedzmy sobie, że to rarytas dla wielbicieli amerykańców(!)

K-123 w listopadzie 2012 roku zdobył srebrny medal w IX Ogólnopolskim Konkursie Plastikowych Modeli Redukcyjnych w Katowicach.

Relacja warsztatowa: Kenworth K-123

Więcej fotek tutaj: Kenworth K-123