W listopadzie 2012 roku za symboliczną złotówkę wszedłem w posiadanie
sklejonego modelu Scanii, więc pomyślałem czemu by jej nie
odrestaurować(!). Model był sklejony "na odwal się", upaćkany klejem
dosłownie wszędzie... Brak kilku części, no i kalek. Wylano na niego
chyba hektolitry kleju, na rozklejenie go zużyłem prawie dwie butelki
kreta.
Na malowanie kabiny postanowiłem wykorzystać jedyną farbkę jaką miałem, czyli khaki 26 z
palety Humbrola. Farbka bardzo ładnie pokryła czarny plastik, wystarczyły
spokojnie 3 warstwy. Podwozie 33H, koła 191H, silnik 117H, a kokpit właściwie w jednym kolorze Humbrol 77 plus niewielkie dodatki czarnego 33.
Jednak pierwsze dni prac, to głównie skrobanie nadmiaru kleju i szlifowanie plastiku
centymetr po centymetrze.
Rama otrzymała dwie warstwy clear mat nr 2 Revella plus delikatny suchy pędzel gł. 35 i 37 Revella. Koła i silnik sidoluks, brudzenie farbkami wodnymi Astra, clear mat i przecierka jw. Opony przetarłem szmatką, w którą zwykle wycieram pędzle i przypudrowałem je troszkę Nesquickiem(!).
Montaż kabiny bez problemów, wszystko ładnie do siebie spasowało. Kalki wykorzystałem z innego zestawu, były dobrej jakości, ale udało mi się je całkowicie zmatowić dopiero po czwartej warstwie lakieru.
Ponieważ kilku części ten model nie posiadał, musiałem dosztukować niedobory i tak: kierownica od Volvo, uchwyty do owiewek od Iveco, tylne lampy DAFowskie,
nalepka 580 z jakiegoś T-55, tylne chlapacze z husteczki higienicznej(!).
W ogóle to im dłużej czasu spędzałem przy tym modelu,
tym mniej mi się on podobał, ale cóż trzeba było brnąć dalej i zakańczać
temat.
Zamontowanie kabiny na siłownikach - jak się okazało, nie było takie proste. Żeby wypoziomować kabinę wydłużyłem siłowniki o jakieś 1,5 mm i
przesunąłem intercooler bardziej do środka. Słowem: model wymęczony i to nawet bardzo...
Więcej fotek tutaj: Scania 164L