Kolejny bardzo duży model jak na skalę 1:48, w malowaniu niestety RAF blue, ale jakby to powiedzieli laicy tematu - to szczegół. Dla mnie ta już jakiś czas przecież trwająca przygoda z lotnictwem, to wciąż tylko zabawa, stąd też tak mała u mnie dbałość o detale.
A zabawa jest konkretna, zwłaszcza, że Eduard jest naprawdę bardzo przyjemny w sklejaniu, a w przypadku tego Hellcata - to już prawdziwy rarytas. Części wręcz idealnie spasowane, wymagające śladowej obróbki, dzięki czemu model właściwie skleja się sam.
Ja z tej całej euforii trochę się zagalopowałem i po prostu za bardzo ten model ubrudziłem. Malowanie 96, 109 i 147, kokpit 33 z domieszkami 155, 191 i 160. Potem dwa razy sidolux, kalki, znów sidolux, brudzenie na mokro, trzy warstwy matowego kleru nr 2 Revella i suchy pędzel.
W pudełku mamy opcję ze złożonymi skrzydłami i dwa rodzaje kalkomani. Słowem - same plusy i to za stosunkowo niską cenę. Polecam!!!
Więcej fotek na: F6F-3 Hellcat